Uwaga!

środa, 12 marca 2014

Rozdział 6

Rozdział 6
Gareth przerwał pocałunek i odsunął się krok do tyłu.
-Przepraszam jeśli cię zaskoczyłem, nie powinienem tego robić korzystając z okazji, ale jak dowiedziałem się o twoim wypadku nie ukrywam, że się przestraszyłem.Myśl o tym, że mogłem cię stracić zanim byś się dowiedziała co do ciebie czuje, nie dawała mi spokoju.-pocałował ją czule w czoło.-Kocham cię.
Katherine patrzyła się na niego zaskoczona, a w głowie miała mętlik. Pierwszy raz widzi chłopaka na oczy, a on już ją całuje i mówi, że ją kocha.Mimo, że w jej głowie zapaliła się czerwona lampka, zdecydowała się ją zignorować.Wyszła z lasu, idąc z nim za rękę Gareth odprowadził ją do domu.Pod wieczór siedziała przed telewizorem, tak zastała ją wracająca z pracy matka.
-Skarbie, ty jeszcze nie śpisz? -spytała mama.
-Nie, chciałam jeszcze z Tobą porozmawiać.
-O, stało się coś?
-Przeglądałam album ze zdjęciami, ale nie znalazłam ani jednego zdjęcia mojego ojca.
Mama spojrzała się na nią ponuro i mruknęła coś pod nosem, że nie ma żadnych zdjęć swojego byłego męża.
Znowu obudziła się zlana potem, usiadła na łóżku starając się uspokoić. Przed oczami dalej miała obrazy koszmaru, dalej czuła odór alkoholu i obślizgłe ręce, które dotykały jej delikatnego ciała w niestosownych miejscach.Słyszała, jak ktoś szepnął jej do ucha by była grzeczną dziewczynką i rozłożyła nogi. Usłyszała również własny głos, ale zniekształcony, dziecinnie piskliwy, który prosił by przestał. Poczuła jak silna ręka unieruchomiła jej obie dłonie, a druga wsunęła się między jej uda.Krzyknęła głośno i wtedy się obudziła. Oddychała ciężko, rozglądając się po ciemnym pokoju, bała się zamknąć oczy nie chcąc, by obrazy powróciły.Nie zmrużyła oka ani na chwile, przez moment wydawało jej się, że słyszała szelesty w pokoju przez co wystraszona w ogóle nie mogła zasnąć. Niewyspana poszła do szkoły, pierwsze zajęcia miała o ósmej, ale nie wiedziała Gareth'a, aż do przerwy obiadowej.Zdała sobie sprawę jak mało o nim wie, zobaczyła go dopiero  na stołówkę, stał z kolegami.Nie miała odwagi do niego niego podejść, usiadła więc nieopodal obserwując go kątem oka, wtedy dostrzegła, że jeden z jego kumpli dźgnął go łokciem w żebra, szepnął coś cicho, by mogli go usłyszeć tylko przyjaciele, Gareth odwrócił się i spojrzał w jej stronę, a chłopaki za nim wybuchnęli śmiechem. Chłopak nie zwracając na nich uwagi, szedł w jej stronę. Usiadł naprzeciwko niej, uśmiechając się czarująco.
-Dokuczają ci z mojego powodu ? - spytała, co go zaskoczyło a także wydawał się przez to dziwne zmieszany.
-Nie, po prostu głupio żartują...- bąknął.
Jednak szybko przywołał się do porządku i znów uśmiechnął się uroczo.
-Masz ochotę dziś na spacer ? -spytał. -Może po szkole wpadnę do ciebie i zabiorę cię do jakieś fajnej przytulnej knajpki.
Spojrzała na niego zaskoczona i uradowana.
-Fajny pomysł, podoba mi się. -odpowiedziała popijając kompot.
Dźwięk dzwonka zapowiadającego koniec przerwy, rozległ się po korytarzu i uczniowie zaczęli powoli się rozchodzić do klas. Katherine też musiała się zbierać na ostatnią lekcję fizyki, pożegnała się z Gareth'em,  a była już spóźniona.
Chłopak nie spiesząc się w ogóle z głupkowatym uśmiechem na ustach poczekał, aż jego kolega, który obserwował ich zajmie miejsce na przeciwko niego, te na którym siedziała wcześniej Katherine.
-No no , faktycznie jak tak dalej pójdzie wygrasz zakład.- powiedział jego kolega z zadowolonym wyrazem twarzy.
-Stary, daj mi jeszcze jeden dzień więcej mi nie trzeba. - zaśmiał się Gareth.
Jego kumpel wyjął z portfela pięć dych i położył na blacie stołu i przesunął w stronę Gareth'a.
-Resztę dostaniesz, jak ją przelecisz do jutra. Panie przewodniczący. -zaśmiał się, akcentując ostatnie zdanie.
Zęby Gareth'a błysnęły, gdy uśmiechnął się szeroko. 
-Już są moje. - mruknął nieświadomy, że mieli nieproszonego słuchacza.
Po skończonych zajęciach Katherine poczekała przed szkołą na Gareth'a, który właśnie szedł w jej stronę. Uśmiechnął się do niej i złapał ją za rękę i pociągnął za sobą. Chodzili po mieście trzymając się za ręce, Katherine stanęła przy małym stoisku z torbami, spodobała jej się jedna w miętowym kolorze, jednak nie miała pieniędzy by za nią zapłacić, więc odeszła od stoiska i pociągnęła Gareth'a za rękę w stronę parku, lecz on nagle wyrwał rękę z jej uścisku i podszedł do stoiska i kupił jej upatrzoną torbę. Spojrzała na niego zaskoczona, ale podziękowała i pocałowała go w usta.
Spacerowali potem po parku do momentu, aż się ściemniło rozmawiając, śmiejąc się i przekomarzając. Następnie zabrał ją do swojej ulubionej knajpki, gdzie zjedli kolacje ale Katherine uparła się, by zapłacić za siebie. Nie chcąc być mu dłużna.
Gdy wyszli było już ciemno na ulicach i jedynym źródłem światła była łuna księżyca, szli w ciszy aż w końcu dotarli przed jej drzwi wejściowe. Pocałował ją najpierw w czoło, a potem w usta.
-Może wejdziesz do środka? -spytała. - Mama już pewnie śpi.
-Na chwilkę- mruknął nie przestając ją całować.
Weszli po schodach na piętro, starając się być jak najciszej.
Gdy znaleźli się już w jej pokoju, usiadła z nim na łóżku i powrócili do przerwanej czynności. Koniuszkiem języka przejechał po jej wargach, nakłaniając by je rozchyliła a gdy to zrobiła wsunął swój język do środka pogłębiając pocałunek. Westchnęła cicho, przysuwając się bliżej niego i wsuwając mu palce we włosy. Chwycił zębami jej dolną wargę i delikatnie pociągnął w swoją stronę, swoje dłonie przesunął po jej plecach. Mocniej przywarła ustami do jego warg. Usłyszała jak jęknął cicho i przeklął pod nosem, otworzyła oczy, by zorientować się co się dzieje i zobaczyła jak Gareth próbuje odczepić od swojego uda białą kotkę, która wbiła pazury w jego spodnie i ani myślała je puścić.
Katherine zganiła Cleo i przegoniła ją z pokoju, po czym zamknęła drzwi na klucz. Gareth wstał by do niej podejść, lecz o mały włos się nie potknął, z powodu poplątanych sznurówek butów. 
-Co jest do diabła... -zaklął zirytowany.
Katherine podeszła do niego ujęła jego twarz w swoje dłonie, pocałowała go, nagle usłyszała jakieś stukanie nie poddaszu a potem w kuchni i usłyszała zaspany głos mamy. 
-Katherine, to ty ? Czemu tak hałasujesz...?
Odsunęła się od Gareth'a.
-Mama się obudziła, zobaczymy się jutro ok ? - spytała patrząc na niego, przepraszającym wzrokiem.
Próbował nalegać, lecz gdy widział jej opór zrezygnował. Nie chciał by wpadła tu jej matka i zadzwoniła po gliny.
Wyszedł niechętnie demonstrując swoje niezadowolenie,  zeszli cicho schodami na dół, odszedł nawet się z nią nie żegnając.
Zasmucona patrzyła jak odchodzi, lecz po chwili zamknęła drzwi. Usłyszała ciche miauknięcie.
- I widzisz co narobiłaś. - powiedziała do kotki i wróciła do swojego pokoju osamotniona.

Rozdział 5

Rozdział 5
Katherine poszła na strych, przeszukiwała stare pudła w których były jej zabawki jakieś stare ubrania, obrazy i wiele innych rupieci szukając albumu rodzinnego, o którym mówiła jej mama. Znalazła go, miała już schodzić na dół, gdy usłyszała stukanie i szelesty. Myśląc, że to mysz , poszła stamtąd jak najszybciej. Podała mamie album i usiadła obok niej. Oglądały razem śmiejąc się i przypominając sobie dzieciństwo. Spojrzała na jedno zdjęcie. Fotka była zrobiona w domu i przedstawiała jak mała Kath trzyma w rękach dużego pluszowego różowego misia.
-O popatrz trzymam pana Boniego ! Nie pamiętam, by był aż taki duży...! - powiedziała Katherine.
Zdziwiona mama spojrzała na nią otwierając szeroko oczy, a na jej twarzy pojawił się równocześnie ulga, radość i nie dowierzanie.
-Pamiętasz pana Boniego ? Co dokładnie pamiętasz? -drążyła jej matka, starając się kuć żelazo póki gorące.
Katherine zastanowiła się chwile, przywołując obraz pana Boniego i jak trzymała go w rękach.
-Pamiętam jaki był mięciutki... Bawiąc się nim przez przypadek oderwałam mu koralikowe oczko i jak płakałam, że pan Boni nie ma oczka. Pamiętam jak mi go zszyłaś. Spałam z tym misiem. To chyba wszystko co pamiętam...-mruknęła zniechęcona.
-To i tak bardzo dużo! Widocznie twoja pamięć powoli wraca. Musze zadzwonić do doktora i mu o tym jak najszybciej powiedzieć.  Jej mama spojrzała na zegarek i porwała się nagle z krzesła.
- Ojej ! Już powinnam wychodzić do pracy! Kochanie zrobiłam obiad wystarczy go podgrzać, jak coś się stanie koniecznie dzwoń! -mówiła pakując jednocześnie dokumenty i klucze do torebki. - Jak coś ci się jeszcze przypomni to też do mnie zadzwoń. - powiedziała szukając komórki. - To pa kochanie, wrócę o 22. Gdy jej mama wyszła do pracy Katherine zrobiła sobie herbatę i usiadła przy stole, czytając dalej swój pamiętnik. Dowiedziała się, że jest w Nathanie zakochana szkoda tylko, że  ten chłopak o tym nie wiedział.
Po dwóch godzinach zadzwoniła jej mama i powiedziała, że rozmawiała przez telefon z doktorem, który bardzo się ucieszył że Katherine powoli odzyskuje pamięć i wyraża zgodę, by poszła następnego dnia do szkoły. Katherine nie umiała ukryć radości, ciągłe siedzenie w domu zaczynało ją okropnie nudzić. Chciała wyjść do ludzi poznać kogoś, po prostu porozmawiać zaczynała czuć się strasznie osamotniona. Poszła do swojego pokoju i zaczęła grzebać w szafie w poszukiwaniu jakiś fajnych ubrań i znowu się zdziwiła. Nie wiedziała że ma tak dużo takich szarych bezbarwnych ubrań. Czyżby teraz nagle poczuła że woli żywsze bardziej wyraziste kolory? To dziwne uczucie kiedy nie poznaje się samej siebie, ale postanowiła, że koniecznie musi iść na zakupy zmienić tą ponurą i smętną garderobę.  Jutro przecież jest wielki dzień jej "Pierwszy dzień w szkole", chciała wypaść jak najlepiej. Przeszukała całą szafę aż w końcu wybrała jeden strój, wybrała niebieską bluzkę która pasowała do koloru jej oczu, czarne obcisłe rurki, i czarny sweterek i wyprasowała je na jutro. Bała się trochę reakcji ludzi na jej utratę pamięci ale podobno dyrektor uprzedził uczniów, że miała wypadek i nic przez to nie pamięta. Miała okazje poznać znowu wszystkich od nowa, już nie mogła się tego doczekać. Wykąpała się i poszła spać pełna nadziei co przyniesie następny dzień
To był wielki dzień i można było nawet powiedzieć, że przełomowy, ponieważ to prawie tak, jakby cofnąć się w czasie i znowu wrócić do pierwszej klasy. Katherine szła powoli w stronę liceum, pełna obaw jakie mają pierwszoklasiści, gdy wkraczają do nowego dla nich świata. Po chwili zganiła sama siebie w myślach przypominając sobie, że uczniowie i nauczyciele ją znają i wiedzą, że utrata pamięci nie będzie trwała długo. Gdy stanęła w końcu przed wielkim budynkiem znowu nabrała obaw i zwątpiła czy jest w stanie wejść do środka.Wzięła trzy głębokie wdechy i zagryzając wargi, popchnęła drzwi i weszła do środka.
Korytarze były zaludnione, słychać było gwar, rozmowy i śmiechy lecz gdy uczniowie ją zauważyli nastąpiła grobowa cisza i czuła jak ponad sto par oczu patrzy się prosto na nią. Nie wiedziała co ma robić, gdzie iść, poczuła że ogarnia ją panika. Jednakże jedna osoba zaczęła przepychać się przez tłum w jej kierunku i stanęła obok niej, był to bardzo przystojny blondyn o zielonych oczach, który uśmiechnął się do niej urzekająco. Popatrzyła na niego oniemiała i zauroczona.
-Witaj Katherine miło mi cię znowu widzieć. Pozwól, że cię oprowadzę, na pewno czujesz się trochę zagubiona. -powiedział aksamitnym głosem.
-No troszkę -odpowiedziała cicho gdy oddalali się od gapiów i wyszli na dziedziniec ponieważ trwała długa przerwa obiadowa.
-Zacznijmy od tego, że ci się przedstawię nazywam się Gareth Stone, uczeń klasy III i przewodniczącym szkoły , vice dyrektorka poprosiła mnie bym został twoim opiekunem do czasu gdy odzyskasz pamięć lub przestaniesz mnie już potrzebować, więc jak będziesz miała jakiś problem, zawsze możesz się do mnie zgłosić, służę pomocą o każdej porze dnia i nocy.- zaśmiał się szczerze, zauważając dwuznaczność swojej wypowiedzi.Po chwili spojrzał na zegarek i do swojego notatnika.
-Musimy się już zbierać, teraz masz matmę odprowadzę cie do klasy, a potem wrócę po ciebie i zabiorę cie na biologię.
Katherine uśmiechnęła się do niego promiennie.
-To naprawdę miłe z twojej strony -powiedziała.
-To nic wielkiego, zapraszam cie na kolejnej przerwie na lunch, przy okazji zobaczysz stołówkę i dojdziesz do wniosku ze jeśli zapomniałaś jakie jedzenie tam serwują, to nie było czego żałować.
Wrócili do szkoły i Gareth odprowadził ją na zajęcia, obiecując ze jak tylko wyjdzie z klasy on będzie już na nią czekał. Poczuła wdzięczność, że rozumie jej obawy i stara się zrobić wszystko, by nie czuła się w szkole obco i nieswojo. Gdy chciał się odwrócić by iść na swoje lekcje , złapała go za rękę , stanęła na palcach i pocałowała go w policzek
-Dziękuję- podziękowała, gdy spojrzała mu znowu głęboko w oczy.
Po skończonych zajęciach Katherine jak najszybciej wyszła z klasy i zderzyła się z Gareth'em, który stał oparty o ścianę czekając na nią.Podniosła na niego wzrok, rumieniąc się na twarzy, lecz on tylko wybuchł śmiechem.
-Wiesz co. Jesteś bardzo urocza.-złapał ją za ramię i pociągnął za sobą. Jest coś co chce ci pokazać.
Wyszli na teren szkoły, przechodząc przez ogrodzenie i zagłębili się w mały lasek, który był za szkołą. Nagle Gareth się zatrzymał, przez co o mały włos o Katherine znowu by na niego wpadła. Już chciała się zapytać, czemu się zatrzymał i po co tu przyszli, lecz w tym momencie zobaczyła przed nim mały obelisk, który wydawał jej się dziwnie znajomy. Obeszła go dookoła starając sobie coś przypomnieć, podczas gdy Gareth oparł się o pień drzewa i odpalił papierosa, spoglądając na nią ukradkiem.
-Byłam tu, ale nie mogę sobie nic przypomnieć-mruknęła w końcu zrezygnowana.
-Przychodziłaś tu zawsze na długich przerwach i rozmawiałaś ze sobą, obserwowałem cię nie raz, kiedy przychodziłem tu na papierosa. Gdyby uczniowie i nauczyciele dowiedzieli się , że pale mój wizerunek przewodniczącego mógłby nieco ucierpieć.
Gareth zgasił papierosa, wypuścił dym z płuc, podszedł do Katherine, uniósł jej brodę do góry by mogła spojrzeć w oczy.
-Twoja pamięć wróci, jestem tego pewien.
Spojrzała na niego z pewną obawą.
-A co jeśli nie ?
Kącik jego ust uniósł się w dyskretnym uśmiechu,delikatnie palcem przesunął po jej dolnej miękkiej wardze, po czym spojrzał jej w oczy dalej się uśmiechając.
-W takim razie zaczniesz od początku, a ja chętnie ci w tym pomogę.
Pochylił się i pocałował ją delikatnie, czekając na jej reakcje. Była zaskoczona ale nie mogła oprzeć się przyjemności jaką jej dawał i bez zastanowienia wsunęła mu palce we włosy i oddała pocałunek przyciągając go do siebie. Gareth zaśmiał się cicho i delikatnie oparł ją plecami o najbliższe drzewo nie przerywając pocałunku.

Rozdział 4

Rozdział 4
Pielęgniarka pomogła jej usiąść na wózku inwalidzkim i pojechała z nią na badania, które zalecił lekarz. Czekał na nie w sali, przywitał się z Katherine po czym pomógł jej położyć się na łóżku. Zanim zaczęło się badanie zadał jej szereg podstawowych pytań.
-Doktorze...Czy ja odzyskam pamięć?
-To zależy
Zrobiono jej tomografię głowy i wysłano z powrotem do sali. Po paru godzinach znów przyszła jej mama przynosząc niezbędne rzeczy, ale nie patrzyła na córkę, Katherine też czuła się nieswojo w towarzystwie kobiety, która jest jej matką lecz nie pamiętała tego. Miała nadzieje,ze wszystko sobie przypomni i znów będzie żyć normalnie... Do sali przyszedł lekarz z wynikami badań.
-Dzień dobry paniom, mam już wyniki, nie jest wcale aż tak źle jak nam się wydawało. Co prawda utraciła pani pamięć ale to tylko amnezja wsteczna która obejmuje zdarzenia poprzedzające utratę świadomości. To minie prędzej czy później i przypomni sobie pani wszystko. Myślę, że najlepszym wyjściem w takim wypadku jest powrót do domu, do bliskich. Dzięki temu jest większa szansa, że pamięć powróci. Może przypomni sobie pani swój pokój a w tym także jakieś wydarzenia. Wypiszę panią dzisiaj, proszę wrócić za 2 tygodnie na badanie kontrolne.
Pożegnał się z kobietami i wyszedł zostawiając je same.
-Zadzwonię do Jim'a, to nasz sąsiad. Poproszę go by przyjechał samochodem i pomógł ci do niego wsiąść. - powiedziała jej matka i wyszła na korytarz by zadzwonić.
Po godzinie przyjechał obcy facet, którego też nie pamiętała. Barczysty blondyn o wydatnych kościach policzkowych i orlim nosie. Miał błękitne przenikliwe spojrzenie, bała się go ale gdy spojrzał na nią jego pochmurna mina nagle zmieniła się w czułe radosne spojrzenie i wyszczerzył usta w uśmiechu.
-Jak się ma nasza mała myszka? -zwrócił się do niej.
-Bywało lepiej, proszę pana- powiedziała uśmiechając się do niego.
Pomógł jej wstać i w troje wyszli ze szpitala i skierowali się w stronę jego samochodu i odwiózł obie do domu.
Przed domem widziała jak mama została jeszcze chwile przy jego samochodzie i usłyszała tylko słowa.
-Dziękuje ci Jim...
-Oh Lilly, wiesz ze dla ciebie zrobię wszystko.
Katherine na te słowa uniosła wysoko swoje brwi. Gdy były już w domu same nie zamierzała zbyt długo czekać i zapytała głośno.
-Nie mam taty?
To pytanie widocznie zaskoczyło jej mamę bo nie wiedziała co jej odpowiedzieć po czym odpowiedziała spokojnie.
-Zostawił nas gdy miałaś 4 lata,wtedy bardzo się zmieniłaś. Nie wychodziłaś ze swojego pokoju przez bardzo długi okres... i zaczęłaś mówić do siebie.
-Rozumiem... A nasz sąsiad Jim ? Lubisz go ?
-Jim był przy nas gdy potrzebowałyśmy go najbardziej... nazywałaś go swoim wujkiem...odwoził cię do szkoły kiedy ja byłam w pracy, wybudował dla ciebie domek na drzewie i huśtawkę w ogrodzie. Zrobił ci domek dla lalek i wyremontował pokój.Jak byłaś mała spytałaś się go czy nie poprowadzi cię do ślubu. - przypominając sobie to wydarzenie jej mama wybuchła śmiechem, nigdy nie zapomnę jego miny.-Za to twój ojciec nie starał się z tobą skontaktować, odszedł bo nie był gotowy na założenie rodziny.
-Bylibyście z Jimem świetną parą- powiedziała na odchodnym i poszła do swojego pokoju zostawiając matkę zaskoczoną i równocześnie szczęśliwą.
Katherine rozglądała się po swoim pokoju nie poznając w ogóle tego miejsca, patrzyła na zdjęcia w ramkach i nie poznawała osób, które na nich były ani miejsc w których zostały zrobione.Wszystko wydawało się jej zupełnie obce.Podeszła wolno do okna , otworzyła je szeroko nadchodził wieczór, niebo zrobiło się już bardzo ciemne a powietrze stawało się zimniejsze. Stanęła przed biurkiem i zaczęła go przeszukiwać w poszukiwaniu czegoś co pomoże jej odzyskać choć część pamięci. Miała nadzieje, że prowadziła jakiś pamiętnik, dzięki któremu przypomni sobie coś co wydarzyło się przed wypadkiem , ale niestety nic takiego nie znalazła. Zrezygnowana i rozczarowana zostawiła rozkopane szuflady. Jedno było w tym wszystkim najlepsze przez pewien czas nie musiała chodzić do szkoły. Lekarz twierdził, że to by mogło nadwyrężyć jej pamięć. Położyła się do łóżka, wsuwając dłonie pod poduszkę i namacała palcami coś twardego, zaskoczona wyciągnęła grubą jak sądziła książkę ale ta "książka" okazała się tym czego akurat szukała z okrzykiem radości otworzyła pamiętnik i zaczęła go czytać.W pamiętniku pisała dużo o szkole, z tego co wyczytała nie należała ani do najpopularniejszych z resztą do najmądrzejszych też nie. Najbardziej ją zasmuciły notatki o mamie, faktycznie nie była z nią tak zżyta jak kiedyś. Zdziwiła ją jednak mowa o jakimś Nathanie. Często używała tego imienia , a na dodatek wyrażała się o nim dość odważnie i widać było, że to był ktoś jej bardzo bliski. Czuła, że mógł być kimś więcej niż tylko przyjacielem, ciekawił ją ten nieznajomy chłopak, nie mogła przypomnieć sobie jak wygląda, nawet nie miała w telefonie jego numeru telefonu. Postanowiła, że zapyta o niego jutro mamę.
Następnego dnia przy śniadaniu nie zwlekała zbyt długo i od razu postanowiła zapytać mamę o chłopaka z pamiętnika.
-Mamo... Znasz może jakiegoś Nathana? To jakiś chłopak z mojej szkoły?- zapytała jedząc płatki śniadaniowe. Jej mama zamyśliła się przez chwile po czym niepewnie odpowiedziała.
-Wiesz... raczej nie przyprowadzałaś do domu swoich przyjaciół...ale coś kojarzę że właśnie tak nazywałaś tego swojego zmyślonego przyjaciela po śmierci taty. Przypomniałaś sobie coś?
-Niestety nie... znalazłam pamiętnik i napisałam o nim parę słów...no cóż myślałam że to mi w czymś pomoże...Zastanawiam się czy byłam normalnym dzieckiem ...
-Oczywiście że tak kochanie... każdy w dzieciństwie ma wymyślonego przyjaciela potem oczywiście przestałaś w niego wierzyć więc nie było czymś się martwić. Kochanie przyniesiesz mi ze strychu pudełko ze starymi zdjęciami ? Pokaże ci coś...

Rozdział 3

Rozdział 3
Następnego dnia Katherina obudziła się bardzo późno, wstała i zeszła na dół do kuchni na śniadanie.
-Hej mamo ! - zawołała od progu.
-Dzień dobry, skarbie. Jak się spało ?
-Bywało lepiej.
Gdy zjadła śniadanie poszła na strych zobaczyć czy Nathan dalej tam jest. Strych był cały zakurzony , ciemny i ponury a w każdym kącie była pajęczyna.
-Nathan? -szepnęła, ale nikt nie odpowiedział.
-Nathan, jesteś? - powiedziała głośniej.
-A gdzie mam być ? - spytał stojąc za nią.
-Am ..., nie odpowiedziałeś... Myślałam, że już cie nie ma.
Spojrzał na nią przenikliwie, nie mówiąc słowa.
-Kath dobrze wiesz, że nie będę tu długo pewnie niebawem zniknę, nic mnie tu już nie trzyma. Musisz poznać jakiś nowych przyjaciół,rozumiesz? -spytał cicho.-Wiem, że to nie będzie dla Ciebie proste, byłem dla Ciebie jak brat i wiem, że chcesz bym tu został, ale oboje wiemy, że nie mogę.Twoja mama bardzo się ucieszy jak zaczniesz żyć, a nie siedzieć wyłącznie w domu. To miłe, że mi towarzyszyłaś, ale nie powinnaś się tak dla mnie poświęcać.
Katherine spojrzała na niego zdziwiona i trochę smutna.
-Ale Nathan...
-Nie Kath , dopiero teraz zauważyłem, że moje odejście dużo zmieni w twoim życiu i będzie lepiej jak od teraz będziesz żyć normalnie jak zwyczajna nastolatka, a raczej dorosła młoda kobieta. Jak znajdziesz przyjaciół moje odejście będzie mniej bolesne.
Zamknęła oczy, by powstrzymać cieknące do oczu łzy, odwróciła się by tego nie widział.
-A więc mam cię teraz zostawić samego i iść szukać nowych znajomych? -spytała.
-No, coś w tym sensie.
-Super, to już mnie nie ma ! - warknęła i zeszła ze strychu nie patrząc za siebie, powstrzymując łzy.Wyszła z domu zatrzaskując głośno drzwi i szła pustymi ulicami w stronę parku szlochając głośno. Łzy zasłoniły jej widok, a do tego słońce ją oślepiało, przechodząc przez pasy nie zauważyła samochodu , które jechało z dużą prędkością, gdy nagle usłyszała pisk hamujących opon, dopiero wtedy zobaczyła czarne auto, próbowała uskoczyć w tył, by uniknąć zderzenia, ale niestety nie udało się i została potrącona.
Katherine obudziła się w szpitalnej sali, była podłączona do aparatury, która umożliwiała jej oddychanie. Rozejrzała się po sali, nie potrafiła sobie przypomnieć co ona tu właściwie robi. W sali było cicho i pusto, leżała w niej sama a po korytarzu chodzili lekarze i pielęgniarki. Dziewczyna była cała obolała, nie była w nawet wstanie ruszyć palcem. W tym momencie do sali wszedł lekarz z kartą pacjenta, spojrzał na nią i uśmiechnął się do niej kiedy zorientował się, że się obudziła.
-Dzień dobry pani, jak się spało? - spytał, przeglądając kartę pacjenta.
-Dobrze...-szepnęła, zaskoczona swoim chrapliwym głosem.
Uśmiechnął się do niej pocieszająco.
-Spokojnie niedługo wszystko wróci do normy, jesteś mocno poobijana masz złamane 2 żebra i twoja prawa noga musi pozostać w gipsie na okres miesiąca.
Drzwi się otworzyły i do sali weszła mama dziewczyny z torbą jedzenia i słodkościami. Zatroskanym wzrokiem spojrzała na córkę.
-Jak się czujesz kochanie ? - przysunęła się do jej łóżka. - Boli cię coś?
Pokręciła głową na znak, że nic ją nie boli po czym po chwili milczenia spytała.
- A kim pani jest?
Matka dziewczyny i lekarz spojrzeli się na Katherine zszokowani po czym lekarz natychmiast wyszedł z sali zostawiając je same.
-Jak to kochanie? Nie żartuj sobie ...
Spojrzała córce w oczy a widząc w nich niepewność i strach zdała sobie sprawę, że Katherine naprawdę jej nie poznaje.Uświadomiła sobie, że prawdopodobnie straciła pamięć co wywołało u niej przerażenie.Nie myśląc zbyt długo zostawiła torbę z jedzeniem na krześle i wyszła z sali by poszukać lekarza. Mając nadzieje, że on jej to wszystko wyjaśni powie, że to tylko tymczasowy stan umysłu.
Katherine została sama w sali nie rozumiejąc całego zajścia i zamieszania wokół jej osoby.
Czuła się bardzo senna, nie zastanawiając się długo nad tym zasnęła. Nie wiedziała, że odwiedził ją ktoś jeszcze ktoś kto był niewidzialny dla innych. Ktoś kto zostawił białą róże i zniknął tak cicho jak się pojawił.
Gdy następnego dnia obudziła ją pielęgniarka, która podciągnęła jej rękaw koszuli nocnej by pobrać próbkę krwi do badania i oznajmiła, że za 2 godziny jedzie na badanie neuropsychologiczne pacjentów z przejściową amnezją, była zaskoczona.
Co prawda nie pamiętała nic o wypadku, ale wiedziała jak się nazywa. A kobietę, która pojawiła się wczoraj widziała pierwszy raz na oczy.
Spojrzała przez okno i dopiero teraz zauważyła białą róże w wazonie.
-Przepraszam, wie pani skąd się wzięła ta róża?
Pielęgniarka spojrzała kątem oka na wazon.
-Nie, nie widziałam tu nikogo.
Pomyślała, że może ta kobieta zostawiła róże nim sobie poszła, więc nie zastanawiała się dłużej nad czymś tak nieistotnym. Skupiła się by przypomnieć sobie wypadek ale niestety w głowie miała pustkę.

Rozdział 2

    Rozdział 2
Dziś była sobota, dzień w którym miała pojechać do Richmond z Nathanem, by zobaczył w końcu swoją dziewczynę. Ubrała się ciepło w czarną bluzę z kapturem i zwykłe wyblakłe spodnie, związała swoje kruczo czarne włosy w kucyk. Założyła kaptur, ponieważ na dworze padało, panowała istna ulewa. Schodząc do kuchni zabrała kluczyki od samochodu krzyknęła do mamy, która oglądała w salonie jakąś komedie romantyczną, że wychodzi informując by nie czekała z kolacją.
Wyszła z domu i biegła do samochodu, który stał przed domem. W samochodzie zdjęła kaptur oraz odpaliła silnik.W tym momencie na miejscu pasażera pojawił się Nathan cały szczęśliwy jak dziecko, które jechało do wesołego miasteczka. Wyjechała z podjazdu i ruszyła w kierunku Richmond. Nie przeczuwając co się stanie. Rozmawiali podczas jazdy, która dłużyła się w nieskończoność a po 2 godzinach zrobili mały postój by zatankować, zjadła coś, załatwiła potrzeby fizjologiczne grożąc Nathanowi, by został w samochodzie i nie szedł za nią. Oczywiście wiedziała, że nawet by o tym nie pomyślał w końcu dalej uważał ją za młodszą siostrę, co trochę ją bolało, ale no cóż serce nie sługa. Pojechali potem w dalszą drogę nie zatrzymując się już ani razu. Gdy dotarli w końcu do Richmond popytała się miejscowych przechodniów o adres, aż w końcu znalazła się przed dużym bardzo ładnym domem. Wysiadła z auta, słońce już świeciło nisko oślepiając ją, podeszła do drzwi frontowych a za nią szedł Nathan. Zapukała delikatnie do drzwi i czekała cierpliwie nasłuchując kroków.
-Gotowy ? -spytała.
-Tak.
Drzwi się otworzyły i w progu stanęła bardzo ładna blondynka o niebieskich oczach. Na oko miała może z 34 lata ale wyglądała bardzo pięknie. Zerknęła przez ramię by zobaczyć minę Nathana. On stał i patrzył na nią jak zaczarowany. Odwróciła się z powrotem do kobiety.
-Emily Howard ?
-Tak, w czym mogę pomóc?
-Chce porozmawiać o pewnym chłopaku, którego niegdyś pani znała.
Emily uśmiechnęła się.
-To zapraszam do środka na herbatę.
Zaprosiła ją do salonu nie wiedząc, że za dziewczyną wszedł duch, po chwili podała herbatę.
-A więc o kim chcesz pogadać?
-O Nathanie Morisie.
Emily zadrżały ręce przez co rozlała herbatę, gdy nalewała ją do jej filiżanki.
-O Nathanie? Ale on nie żyje od 14 lat.
Nathan szepnął cicho coś do ucha Katherine.
-Daj jej mój list.-usłyszała
Katherine posłuchała i wyciągnęła z kieszeni stary pomięty i poplamiony list i podała jej go.
-Na pewno by chciał, by pani to przeczytała.
Emily otworzyła go drżącymi palcami i zaczęła czytać
________________________________________________________
Droga Emily
Bardzo Cię kocham i nie wyobrażam sobie życia bez Ciebie.
Chcę jednak byś była szczęśliwa, a wiem że jesteś będąc z Nim.
Mam tak mało czasu, a tyle Ci do powiedzenia… Nie zdążyłem.
Nie chce byś się obwiniała kiedy dowiesz się co się stało, to nie ma z Tobą żadnego związku.
Musisz wiedzieć, dlaczego podjąłem taką a nie inną decyzję.
Widzisz popadłem swego czasu depresje, gdy dowiedziałem się przez moje problemy alkoholowe popadłem w takie długi, że moja rodzina miała problemy z ludźmi u których się zadłużyłem, przez moją głupotę zadarłem z naprawdę z niebezpiecznymi ludźmi… Moja młodsza siostra została zrzucona ze schodów i już na zawsze będzie kaleką… i choć lekarze mówią, że to był wypadek ja wiem że to nie prawda. Nikomu tego nie mówiłem, ale miesiące mijały a ja nie spłaciłem długu i zacząłem dostawać listy z pogróżkami. Jeden dotyczył mojej siostry.
Nigdy sobie tego nie wybaczę. Ona ma dopiero 9 lat.
Ma na imię Rosa…

Chciałbym Cię prosić byś dopilnowała, by dostała po skończeniu pełnoletniości domek w Dover, który odziedziczyłem po dziadkach. Tylko w ten sposób mogę jej pomóc.    
______________________________________________________________________
Emily zakryła usta dłonią i rozpłakała się. Katherine spojrzała na nią zatroskana, chcąc ją jakoś pocieszyć, gdy nagle Emily zaczęła się śmiać. Kobieta widząc dziwną minę Kath wytłumaczyła się.
-Przez całe życie obwiniałam się o jego śmierć... Nawet jak próbowałam zacząć żyć od nowa, żyjąc u boku Chrisa rodząc mu dwie śliczne córeczki, czułam się jak morderczyni. Nie mogłam pozbyć się poczucia winy... A teraz ? Czuje ogromną ulgę... Jakby ktoś zdjął z mojego serca wielki głaz.
Kath uśmiechnęła się do niej.
-Ciesze się, że mogłam pani pomóc -powiedziała Katherine.
-Mów mi Emily, skąd masz ten list?
-Znalazłam go w moim domu, starym domu Nathana.
-Rozumiem. Z daleka przyjechałaś.
-Dlatego muszę już wracać do domu.
Spojrzała na Nathana, siedział cały czas cicho, zastanawiała się o czym myśli, czy zostanie tutaj do czasu, gdy nie przejdzie na drugą stronę. Nie miała jednak jak się o to zapytać nawet na nią nie patrzył. Wstała z kanapy i pożegnała się.
- Do widzenia wam wszystkim - powiedziała mając też na myśli Nathana.
Kiedy wsiadła do samochodu, poczuła się osamotniona zacisnęła palce na kierownicy powstrzymując łzy, wzięła głęboki wdech i wydech i przekręciła kluczyk w stacyjce wjeżdżając na drogę. Po twarzy popłynęły jej łzy rozmazując widok za szybą, nagle na miejscu pasażera pojawił się Nathan.
-Czemu płaczesz? - spytał.
-Pożegnałam się z tobą w myślach...
-Nigdzie się nie wybieram bynajmniej na razie. -powiedział.
- Już niedługo, spełniłam twoją prośbę i odnalazłam twoją byłą, więc powód dla którego tu jesteś zniknął ty też powinieneś.
- A jednak dalej tu jestem.- mruknął.
-Pytanie, dlaczego? - spytała.
-Nie mam pojęcia, wracajmy do domu.
Gdy dojechali do domu było późno. Jej mam dawno już spała, weszła cicho do mieszkania by jej nie budzić i zamknęła się w pokoju.
-Zaśniesz? - spytał.
-Raczej tak...
-Jak będziesz miała koszmary to daj znać.
-Ok.
-Kath - powiedział cicho.
-Tak?
-Spij dobrze
-Ok.
Poszła się kąpać i wsunęła się do łóżka, modląc się o sen.